wtorek, 2 kwietnia 2013

08. Now don't you understand.

Hipokrytka, zakpiła.
-Ja go nawet nie znam. Kto wie co by mi chciał zrobić.-powiedziałam cicho. 
On nie jest taki, wrzasnęła. 
A jaki? Skąd ty niby to możesz wiedzieć?
Spędziłam z nim całe życie, to znaczy my.
To dlaczego nic nie pamiętam?
Przypomnisz sobie. Gdzieś głęboko w tobie się to wszystko kryje. Wspomnienia, uczucia. A sen? To nie twoja wyobraźnia, tylko wspomnienie.
To wszystko schodzi na psy.
Spojrzałam przed siebie. Spostrzegłam Cama chodzącego z latarką w ręce. Świecił nią dookoła, słyszałam jak mnie woła. Usiadł na ławce, i zgasił latarkę. Było ciemno. Nie dostrzegałam niczego, poza nim. Wydawało mi się jakby świecił. Słabe światło, które z czasem stawało się coraz jaśniejsze i bardziej dostrzegalne. Po jakimś czasie wstałam, i zmierzałam ku niemu. Usiadłam obok. Spojrzałam na niego. Miał podkrążone oczy. Patrzył mi w oczy. Odwróciłam wzrok. Poczułam jak kładzie swoją dłoń na mojej dłoni. Nie zabrałam ręki, tylko westchnęłam cicho.
-Co ty odwalasz?-spytałam cicho i spokojnie. Już chciał coś powiedzieć lecz zaczęłam mówić.-Jak śmiesz dosypywać mi coś do jedzenia i picia?
-Co?-zaśmiał się.
-To nie jest śmieszne! Słyszę jakieś głosy, a ty się świecisz!-mówiłam coraz głośniej.
-Kochanie...-szepnął i mnie objął.
-Jakie znowu kochanie!-wrzasnęłam.-Puść mnie albo zacznę krzyczeć!-zaczęłam krzyczeć.
Zasłonił mi usta dłonią. Rozluźnił uścisk, ale nadal mnie nie puszczał. Spojrzał mi głęboko w oczy. Zaczynały mienić się wszystkimi kolorami. Stawały się coraz większe. Nie widziałam niczego poza nimi. Kręciło mi się w głowie.
Wielka sala była zapełniona ludźmi, którzy tańczyli w rytmie muzyki. Kobiety miały na sobie piękne, długie suknie, a mężczyźni garnitury. Najbardziej wyróżniała się czerwonowłosa kobieta, w cudownej, czarnej sukni z gorsetem. Podszedł do niej czarnowłosy mężczyzna, i porwał ją do tańca. Tańczyli perfekcyjnie. 
-Wyglądasz przepięknie.-szepnął, a ona się uśmiechnęła.
Nagle usłyszeli wielki huk, i krzyki. Złapał ją za rękę i szybkim krokiem przepychali się przez ludzi w stronę wyjścia. Po wyjściu na zewnątrz wziął ją na ręce, i zaczął biec z prędkością światła. Zdawało się że nie czuje na sobie jej ciężaru.
-Boję się.-po jej policzkach spłynęły łzy.
-Nie złapią nas.-zatrzymał się i odstawił ją na ziemie.
-A jak znajdą?
-Uciekniemy im, jak zawsze. Obiecuję.-przytulił ją.
-Kocham cię. Nigdy nie przestanę.
-Ja też cię kocham.-pogładził ją po włosach.
Obraz zaczynał znikać. Poczułam jak po moim policzku spłynęła łza.
-Co to było?-spytałam zaszokowana.
-My.-objął moją twarz.-My lata temu.
-Jak?-spytałam szeptem.
-Magia.-uśmiechnął się ciepło.



Obserwatorzy

http://ask.fm/Testrale

Translate